Główna siedziba fundacji Huntik, kilka dni później
-I co z nią?-spytał Lok
-Jest pod wpływem klątwy, która może nawet ją zabić-powiedział lekarz fundacji.
-Zabić?!-krzyknął jak poparzony Lok-Jak możemy jej pomóc?
-Nie wiem-powiedział lekarz-Ale musicie się śpieszyć, macie 48 godzin.
-Tylko?-spytał Lambert
-Jest pewna legenda o kobiecie, która potrafiliby zdjąć klątwę z Sophie-wtrącił Klemens.
-Opowiadaj-powiedział Dante, który wcześniej nic nie mówił.
-A więc jest pewna legenda o kobiecie imieniem Alicja, która żyła w VII w. w Nimule, nad Nilem, która pomagała ludziom, zdjemowała klątwy i leczyła, została pochowana na tamtejszym cmentarzu, ze swoją księgą, w której zapisała wszystko, czego używała przez całe swoje życie.
-To ja idę zarezerwować sobie bilet na samolot-powiedział Lambert.
-Lecimy z tobą-powiedzieli chórem Dante i Zhalia.
-Weźcie samolot fundacji-powiedział Metz wchodząc do pomieszczenia.
-Naprawdę? Dante kiedy lecimy?-spytała Zhalia
-Jeżeli wam to nie przeszkadza to zaraz. Lok mamy mało czasu więc weź Sophie i zanieś ją na lotnisko.
-Nie ma mowy nie zabiore jej na tak niebezpieczną misję-powiedział niebieskooki.
-Lok posłuchaj, mamy tylko dwa dni by odnaleźć księgę i coś co uratuje Sophie.-powiedziała Moonka.
-Dobrze...
Samolot fundacji Huntik, gdzieś na Afryką
Lok siedział trzymając Sophie na kolanach, odgarniał jej rudawe włosy z bladej twarzy. W tym samym czasie Dante i Zhalia rozmawiali w kabinie pilota:
-Dante myślisz, że się uda, że Sophie przeżyje?-spytała Zhalia.
-Mam taką nadzieję, inaczej Lok się załamie, a nasza drużyna rozpadnie-odpowiedział Vale.
-Wiesz Dante na początku nie lubiłyśmy się z Sophie, cały czas się kłóciłyśmy, ale gdy poznałyśmy się bliżej uważam, że bez Sophie to już nie będziemy tą samą drużyną, obie wiele w dzieciństwie przeszłyśmy, od czasu gdy się poznałyśmy dużo się zmieniło, teraz Sophie jest dla mnie jak młodsza siostra-powiedziała Zhalia po czym do oczu napłynęły jej łzy. Dante to zauważył, otarł łzę z jej policzka i przytulił.
-Dla mnie też-powiedział Vale i przytulił swoją ukochaną jeszcze mocniej. Lot był spokojny do czasu gdy samolot nagle zaczął spadać.
-Dante co się dzieje?-spytała Zhalia.
-Ktoś zablokował nam silniki-odpowiedział Dante.
-Organizacja!!!-krzyknął Lok, który stał w drzwiach.
-Musimy uciekać!!! Ustawie autopilota i skaczemy!!!-rozkazał Vale.
-A co z Sophie?!-spytała Zhalia.
-Lok polecisz z nią na Kipperinie-oznajmił brązowowłosy.
-A wy?
-My mamy spadochrony-powiedziała Zhalia.
-Kipperinie!!!-krzyknął Lok i po chwili leciał już z Sophie na rękach.
-Puls światła!-krzyknął jeden z garniturów rzucając czarem. Trafił w Loka, że ten stracił przytomność, Kipperin wrócił do amuletu. Razem z Sophie spadł na ziemię...
***
Wiem, że słabo piszę, ale trudno, nie wszyscy są doskonali... Ten rozdział dedykuję Alandormowi i dwóm Animką. :* Dziękuje, że czytacie te wypociny. Macie zdjecia, które pasują do tej ostatniej sceny: